Samotny vs singiel. Czy w XXI wieku łatwiej obyć się bez drugiej połówki?

    Jeszcze zupełnie niedawno statystycznemu obywatelowi na dźwięk słowa „singiel”, uruchamiały się w głowie muzyczne konotacje. Dziś nie jest to już tak jednoznaczne. Dziś „singiel” oznacza również – „samotny”.
   Skąd taka zmiana nazewnictwa? Czy idzie za tym zmiana znaczenia, a także myślenia o osobie, która idzie przez życie sama?  Wydaje się, że tak.
   Jeszcze 10, 20 lat temu nie było wątpliwości, że jeśli młody człowiek (bądź kobieta…) w odpowiedniej chwili nie znalazł współmałżonka, ani też nie skierował swych kroków w kierunku stanu duchownego, jest bez wątpienia starym kawalerem lub, o zgrozo, starą panną. Napiętnowanie społeczne, jakie wiązało się z takim stanem, często definiowało człowieka na całe Zycie i nijak nie dało się wyjść z takiej szufladki. Stąd zawierano małżeństwa z najrozmaitszych powodów, które nijak się miały do uczuciowego związku dwojga ludzi.
   Dziś sytuacja wygląda nieco inaczej. Im większa miejscowość lub miasto, tym mniej obchodzi otaczających mnie ludzi, czy i z kim właściwie jestem związany/związana. Nie ma już, przynajmniej na ogół, powszechnego obowiązku „deklaracji” – jeśli chcesz być samotny, z pewnością samotny będziesz i nikomu nic do tego.
   Właśnie – „jeśli chcesz być samotny”. Czy rzeczywiście są osoby, które właśnie tego i tylko tego chcą? Czy wymyślenie innego terminu na samotność załatwia sprawę i każdy singiel żyje odtąd długo, szczęśliwie i bez kłopotów? To już odrębna kwestia.
   Wklepując w wyszukiwarkę internetową słowa „samotny singiel”, już od pierwszej strony ukazują się naszym oczom różnej maści poradniki i specjalistyczne strony internetowe, na których znaleźć można same skuteczne rady, jak szybko znaleźć swoją wymarzoną, drugą połówkę. Skoro tak się dzieje, musi istnieć zapotrzebowanie na tego typu  poradniki.
   Trudno się oszukiwać, że jestem sam, bo chcę być sam. Bo jestem quirkyalone – ekscentryczny, nowoczesny. Sam, ale nie samotny. Bardziej prawdopodobnym jest, iż myślę tak, bo chwilowo wydaje mi się, że tak właśnie jest. Bo zakończył się związek, który miał być już tym „właściwym”, albo kolejny raz wszystkie nadzieje, które wydają się być ostatnie, znowu zawiodły. Dlaczego tak się dzieje? Typowi single to zazwyczaj osoby pseudoniezależne, perfekcjoniści, o narcystycznej osobowości, które usilnie zabiegają o postrzeganie siebie jako osoby niezależnej, niepotrzebującej niczyjej pomocy. Ich filozofia opiera się na byciu samowystarczalnym i udowadnianiu tego na każdym kroku. Czyż można być samowystarczalnym?    
   Jeśli nie, zastanów się wreszcie, nowoczesny singlu, na czym polega Twój właściwy problem. Może jesteś zbyt dużym pesymistą i „i tak nikogo nie znajdziesz”? A może nie ma drugiej tak doskonałej osobowości, jak Ty? Może jesteś zbyt wrażliwy albo właśnie wrażliwości masz w nadmiarze? Jedno jest pewne – jeśli nie przyznasz, że nie jesteś do końca szczęśliwy, nie będziesz mógł zacząć działać. Zacząć chodzić na tańce, spotykać się z ludźmi, ale i polubić siebie, zaakceptować dojrzale swoje wady, a być może po prostu porozmawiać z kimś bliskim?
   Musisz przyznać, że choć niektóre z powyższych sformułowań mają sens. Jeśli jednak nie jest tak w Twoim przypadku, przynajmniej zapowiada się, iż zrobisz karierę i przed Tobą świetlana przyszłość. Mamy w końcu XXI wiek i każdy powinien robić to, co uważa za najlepsze dla siebie.

Autor:
Bożena Niedziel
Kreator strony - przetestuj